DOKĄD TUPTA NOCĄ KOT
GŁOS W DYSKUSJI O KOTACH WYCHODZĄCYCH I NIEWYCHODZĄCYCHTekst i ilustracje: Grzegorz Dawid
W listopadzie bieżącego roku przed Sądem Okręgowym w Warszawie miała miejsce skandaliczna rozprawa przeciw Vertezowi Kotu Buremu. Ten jakże szanowany członek kociego społeczeństwa został oskarżony przez własnego opiekuna o włóczęgostwo.
Powód domagał się zasądzenia aresztu domowego, a oskarżenia swoje uzasadniał jedynie dowodami zdobytymi na drodze nielegalnego podsłuchu i inwigilacji.
Z racji bezprecedensowego charakteru sprawy oraz tego, że pozwanym został kot uznawany za jeden z filarów naszego kociego społeczeństwa, postanowiłem przedstawić szerszemu gronu samą rozprawę oraz przytoczyć zeznania zarówno pozwanego, jak i strony pozywającej.
Zeznania Verteza, Kota Burego
Wysoki Sądzie! Zacznijmy od tego, że jestem kotem, więc jakże miałbym być winny? Jakże miałbym być sądzony za złamanie zasad, skoro w istocie swojej kotowatości stoję ponad wszelkim prawem i zakazami?
Mam opowiedzieć, co się stało owego feralnego dnia? Dobrze.
Jak zawsze około godziny dziesiątej wieczorem poprosiłem swojego człowieka, by wypuścił mnie na spacer. Jak poprosiłem? Tradycyjnie – drapiąc drzwi i przeraźliwie miaucząc. Przecież zawsze tak robię, po co więc zmieniać coś, co działa?
Mój człowiek, jak to on, coś tam burczał pod nosem o późnej porze dnia, że znowu będzie musiał na mnie czekać po nocy, ale ostatecznie drzwi przede mną otworzył. Tylko mi jakieś dziwne pudełeczko pod szyją zawiesił. Na początku próbowałem je nawet zerwać, ale ostatecznie machnąłem na nie łapą – mi nie przeszkadzało, a skoro jemu miało to sprawić przyjemność...
Więcej przeczytasz w magazynie KOCIE SPRAWY NR 175 – MAJ 2017